Drukuj
Kategoria: Alpy
Odsłony: 8459

Tekst w postaci pierwotnej ukazał się w Magazynie Turystyki Górskiej npm 2005/02

Ja nie mam takiego problemu ale wielu z moich współwędrowców skarżyło się, że na informacje o wyjeździe, rodziny odpowiadają: Co znowu bez nas? Może byś nas gdzieś zabrał? Najczęściej jest to mało możliwe – wedrówki turowe wymagają dużego wysiłku i o ile nasi partnerzy życiowi mogą po pewnym treningu dać sobie radę to gdy chodzi o dzieci, zwłaszcza małe, jest to właściwie niemożliwe. Obarczeni dziatkami mogą co najwyżej poczekać aż pociechy dorosną i wtedy tupać razem (a raczej daleko w tyle) z nimi. Pytanie które się nasuwa to czy nie można by pojechać w miejsce gdzie będąc np. w dwie rodziny można by „zagospodarować” tych którzy nie chodzą. Odpowiedzią może być opisywane miejsce – schronisko Rudolfshütte będące (przynajmniej do niedawna) ośrodkiem szkoleniowym OeAV.

{phocagallery view=switchimage|basicimageid=1807|switchheight=334|switchwidth=500|switchfixedsize=1}

Dla górskich purystów może być lekko nie do przyjęcia ze względu na znaczną industrializację rejonu: schronisko stoi nad brzegami sztucznego jeziora, dochodzi do niego kolejka, a w górę, dół i bok odchodzą wyciągi narciarskie. W samym schronisku, ogromnym paropiętrowym molochu, można znaleźć siłownię, salę ze ściankami do bulderowania a w holu znajduje się parupiętrowa ściana wspinaczkowa. Jest też sklepik, serwis narciarski i sala do zabawa dla dzieci. Na całe szczęście dokoła schroniska rozciągają się wymarzone tereny do turowania i po chwili wędrówki można uciec od cywilizacji. Takie usytuowanie i zagospodarowanie rejonu, które z jednej strony denerwuje może stać się rozwiązaniem na narciarsko – zjazdowo – turowy wypad z żonami (mężami), narzeczonymi  i dziećmi.

{gallery}rudolfshutte/mapka{/gallery}

Po tej „familijnej” zachęcie przejdźmy do konkretów. Udajemy się w Austriackie Alpy, ich najwyższą część czyli Wysokie Taury. Grasować będziemy niedaleko najwyższego szczytu, Grossglocknera, a konkretnie w grupie Granatspitze. Dojechać (najlepiej samochodem) musimy do Enzingerboden, znajdującego się niedaleko Kaprun w końcu doliny Stubachtal Do tejże doliny skręcamy z miejscowości Uttendorf, która znajduje się pomiędzy Zell am See i Mittersill. W Enzingerboden korzystamy z dużego bezpłatnego parkingu i udajemy się do stacji kolejki linowej prowadzącej bezpośrednio do Rudolfshütte. Ja proponuję kolejką wysłać tylko bagaże (w zależności od planów bilet bagażowy można nabyć w jedną lub dwie strony). Sami udajemy się nartostradą. Pokonawszy parę stromych zakrętów dochodzimy do wąskiej skalnej „bramy” zawieszonej kilkaset metrów nad dolną stacją kolejki. Widok, zwłaszcza na wiosnę jest przepięk ny w górze ośnieżone szczyty, w dole zieleń i jeziorko .... o niesamowitym kolorze wody. Przechodząc przez „bramę” dochodzimy do wyższego piętra doliny gdzie znajduje się stacja pośrednia kolejki oraz jezioro Grünsee. Wrażenie psują niestety wszechobecne wyciągi narciarskie.  Dalej wędrujemy wzdłuż nartostrad do widocznej w górze stacji kolejki, koło której znajduje się potężne, drewniane gmaszysko - schronisko Rudolfshütte - cel naszej wędrówki. Znajduje się ono nieco powyżej sztucznego jeziora Weissee a idąc w górę w pewnym momencie mijamy po prawej ścianę zapory. Ściana ta stanowi doskonałe miejsce na trening wspinaczkowy czy ewakuacji/autoratownictwa lodowcowego. W schronisku należy zlokalizować nasze bagaże - najprawdopodobniej będą w tunelu łączącym schronisko ze stacją kolejki lub na samej stacji. Jeśli chodzi o noclegi to możemy sobie wybrać różny poziom standardu. Ja proponuję nocleg w jednym z trzech materatzlager (czyli pomieszczeniu gdzie znajduje się rząd ponumerowanych materacy i szafek) z wykupionym wyżywieniem (śniadanie i obiadokolacja, oba w postaci bufetu). Sensownym jest zabranie specjalnego wkładu, rodzaju śpiwora z cienkiej tkaniny w który wchodzimy i przykrywamy się schroniskowymi kocami.

 

Jeśli czas na to pozwoli to po rozlokowaniu się powinnismy przeprowadzić zwiad po okolicy. Klasycznymi celami są Medelzkopf, przełęcz Kaiser Tauern lub kombinacja obydwu. Medelzkopf to ładny, charakterystyczny, aczkolwiek niewysoki, szczyt naprzeciw schroniska, na stokach którego znajduje się wyciąg krzesełkowy. Przełęcz na prawo od niej to Kaiser Tauern. Jak prawie każdą turę w rejonie rozpoczynamy zjeżdżając do dolnej stacji wyciągu - wybierając jako pierwszy cel przełęcz idziemy kierując się prosto na nią prawie dokładnie w osi opadającej spod niej dolinki. Na Medelzkopf możemy udać się idąc na przełęcz a potem główną granią lub dostać się w okolice górnej stacji wyciągu skąd docieramy na grań (prawie płaskim terenem) i dalej granią. Ze szczytu jest piękny widok na okolice schroniska i przy dobrej widoczności można wypad wykorzystać na konfrontację terenu z mapą. Wracamy ta samą drogą lub możemy zjechać na przełęcz Medelzscharte po czym na lodowiec Odenwinkelkees a dalej do podnóża wzniesienia na którym stoi schronisko - ten wariant jest dużo dłuższy i w kombinacji z podejściem z Kaiser Tauern może stanowić również propozycję na kompletną, niekoniecznie „zwiadowczą” turę. Niestety przy powrocie uwidacznia się  kolejna (oprócz zbytniego ucywilizowania) wada opisywanego miejsca - skąd byśmy nie wracali ostani odcinek jest zawsze pod górę....

 

Należy zastanowić się nad dalszymi planami. Jest to o tyle skomplikowane, że okolice są poszatkowane potencjalnymi trasami turowymi, które można łączyć w kombinacje i warianty. Dodatkowo, właściwie z wszystkich osiągalnych na nartach przełęczy da się zjechać do okolicznych dolin. Możliwe jest też przejście na lodowiec Pasterze i dotarcie na Grossglockner (jest to już parodniowa wyprawa w terenie właściwie nie odwiedzanym zimą przez ludzi - główny ruch na Grossglockner zimą odbywa się od strony Kals). Postaram się opisać parę typowych propozycji rejonu.

Hoche Fürleg

Ze schroniska zjeżdżamy nad jezioro (w okolice dolnej stacji wyciągu krzesełkowego na Medelzkopf). Nastepnie okrążamy jezioro po południowej stronie, a okrążywszy je kierujemy się w górę na zachód a potem północny zachód. Poruszamy się charakterystyczną dolinką. Po pewnym czasie dochodzimy do wypłaszczenia nad którym wznosi się przełamanie lodowca Sonnblickkees. Możliwe są dwie drogi podejścia - po lewej (w kierunku na Sonnblick i Granatspitze) oraz po prawej, poniżej ładnie wyglądającej urwistej turni. Środek jest najstromszy i najczęściej mocno uszczeliniony z pojawiającymi się serakami. Wybieramy prawą możliwość, dochodząc na plateau poniżej przełęczy Sonnblickscharte. Dalej wychodzimy stromym stokiem szerokości kilkudziesięciu metrów prawie dokładnie na północ. Wędrujemy na grzbiet ciągnący się od przełęczy Sonnblickscharte w kierunku na Hoche  Fürleg. Południowy szczyt Hoche  Fürleg okrążamy od zachodu  i wdrapujemy się na niego północną granią. Wycieczkę możemy kontynuować granią do Pólnocnego wierzchołka (również z krzyżem), który jest nieco niższy. Wracamy tą samą drogą, ale na plateau warto się zastanowić czy czasem nie mamy czasu na zaliczenie jeszcze Sonnblicka - w końcu znajdujemy się tuż pod jego ścianami.

Stubacher Sonnblick i Granatspitze

Wycieczkę rozpoczynamy dokładnie tak samo jak na Hoche Fürleg. W miejscu gdzie wybieraliśmy prawy wariant wybieramy lewy i po monotonnym podejściu dochodzimy do wypłaszczenia z którego widać dwie ładne piramidy. Lewa strzelista piramida to Granatspitze a prawa to Stubacher Sonnblick. Przy sprzyjających warunkach śniegowych na nartach da się dotrzeć na sam szczyt Sonnblick - prowadzi na niego system zygzakowatych pól śnieżnych. Oczywiście na szczycie znajduje się obowiązkowy krzyż i puszka z książką wejść (tak samo jak na Hoche Fürleg i chyba wszystkich „ukrzyżowanych” górach rejonu). Podchodząc należy wziąć pod uwagę fakt, że pola śnieżne na Sonnblick są poprzecinane przez pasy skałek i kamieni i ew. upadek może się skończyć hamowaniem w tychże, a śnieg w kopule szczytowej może być wywiany wiatrem i zlodowaciały. Jeżeli nie mamy noży to jedynym ratunkiem może być pokonanie odcinków z buta...

By wejść na Granatspitze musimy dotrzeć do jego wschodniej grani. Z dołu kierujemy się bezpośrednio do miejsca gdzie kończą się skały a z Sonnblicka, po zjechaniu z kopuły szczytowej trawersujemy grzbiet, mijając przełęcz Granatscharte. U podnóża grani zostawiamy narty. Grań prowadząca na szczyt jest dość łatwa i prowadzi mikstowym terenem. Jeżeli ktoś nie jest obyty z terenem wysokogórskim sugeruję związanie się liną. Na skałach grani znajdują się gotowe punkty asekuracyjne toteż quasi-wspinaczka z lotną asekuracją jest wyjątkowo komfortowa. Po paru minutach stajemy na szczycie. Powrót jest możliwy w dwóch wariantach - tak jak przyszliśmy oraz zjeżdżając na południową stronę grzbietu przez lodowiec Granatspitzkees. Wybierając wariant „południowy” zjeżdżamy na południowy wschód  a następnie podchodzimy na przełęcz Kaiser Tauern (znaną nam ze „zwiadowczego” wypadu) skąd klasycznie do schroniska.

 

Niestety dwóch następnych propozycji nie udało mi się przejść (ze względu na załamanie pogody) stąd są one tylko propozycjami zweryfikowanymi podczas rozmów z „tubylcami”.

Hoche Rifl i Johanisberg

Musimy dostać się do dolinki znajdującej się po wschodniej stronie grzbietu opadającego z Medelskopf. Najlepszy zjazd do niej zaczyna się w okolicach górnej stacji wyciągu orczykowego przebiegającego obok schroniska. Doliną podążamy na południowy wschód na lodowiec Odelwinkilkees - jest to zresztą trasa zjazdu proponowanego wariantu z Medelzkopf (przez Medelzscharte).  Znajdując się mniej więcej na zachód od Medelzscharte skręcamy w lewo i kierujemy się na przełęcz Obere Ödelwinkenscharte. Po drugiej stronie przełęczy pojawiają się wielkie przestrzenie lodowca Pasterze a od przełęczy prowadzi grań w jedną stronę na Hohe Rifl a w drugą na Johanisberg. Z przełęczy lub szczytu Johanisberg można zjechać na lodowiec Pasterze udając się na przykład do schroniska Oberwalderhütte (w zimie zamknięte, powinien być czynny winterraum ale najlepiej sprawdzić to telefonicznie). O ile nasze wyjście nie jest częścią dłuższej tury wracamy tą samą drogą.

Hocheiser

Jest to propozycja najdłuższej wycieczki. Grzbietem który oddziela nas od jeziora Stausee Tauernmoosse kierujemy się w stronę stacji kolejki gospodarczej znajdującej się nad jego brzegami. Następnie po koronie zapory przedostajemy się na drugi brzeg i po niedługim czasie skręcamy na zachód. Musimy przedostać się na zachodnią stronę północnej grani Hocheiser, na lodowiec Hocheiserkees. Do miejsca w którym przewijamy się na drugą stronę grani podchodzimy na wprost lub możemy skręcić w lewo trawersując pod skałami. Po przewinięciu na drugą stronę podchodzimy lodowcem na szczyt.

A co w niepogodę?

Pobyt w Alpinzentrum Rudolfshütte umożliwia znalezienie sobie ciekawych zajęć również podczas załamania pogody. Nad recepcją, w głównym holu, znajduje się 14 metrowa ścianka wspinaczkowa a na „parterze” bogato wyposażona sala gimnastyczna z mnóstwem ścianek bulderowych. O siłowni saunie i solarium już pisałem. Na całe szczęście nie musimy ograniczać się do schroniska - znajdująca  się obok tama dostarcza możliwość ćwiczeń w technikach lodowcowych a po drugiej stronie jeziora znajdują się lodospady o długości od kilku do kilkudziesięciu metrów. Tak naprawdę jest to wspaniały rejon do lodowego „bulderingu”. Niżej na ścianach, spadających z progu Sadlgrat, do jeziora Grünsee również tworzą się wspaniałe formy lodowe a długości wspinaczek w tym miejscu dochodzą do 100 m. Okolice jeziora Weisee to też znakomite miejsce na treningi budowania różnych form śnieżnych schronień a niewielkie szczeliny w dolnych partiach Sonnblickkees nadają się na sprawdzenie w praktyce nabytych na tamie umiejętności autoratownictwa lodowcowego. O możliwości doszlifowania techniki zjazdowej na okolicznych wyciągach to już nawet nie wspominam....

 

 


Informacje o schronisku / hotelu górskim Rudolfshütte można znaleźć na stronie:

 

http://www.alpinzentrum-rudolfshuette.at

 


W sezonie 2003/2004 koszt noclegu w materatzlager z wyżywieniem wynosił poniżej 30 EUR za dobę (dla osób mających znizki OeAV, DAV czy innej „cywilizowanej” organizacji górskiej)  natomiast transport bagaży kosztował około 5 EUR za sztukę (w obie strony)