Tekst w postaci pierwotnej ukazał się w Magazynie Turystyki Górskiej npm 2005/04

Jakoś tak się ułożyło, że proponowane przezemnie na tych łamach wycieczki turowe odbywają się na terenach należących teraz lub dawniej do Austrii. Nie było to w żaden sposób planowane, samo się tak ułożyło. Być może dlatego, że w końcu w „dorosłe” góry (takie z lodowcami) najbliżej nam jest właśnie do Austrii. Tym razem też mam zamiar zaproponować tam wyprawę (a raczej wyprawkę) a konkretnie w Austriacki Tyrol. Celem będzie Wildspitze, drugi co do wysokości szczyt całego kraju a najwyższy szczyt austriackiej części Tyrolu. Dlaczego wyprawka? Bo chcę zaproponować trasę możliwą do zaliczenia w jeden dzień (a z wariantami w dwa). Wbrew pozorom taki krótki wypad ma sens: może być propozycją na urozmaicenie powrotu z dalszych rejonów, czy interludium podczas narciarskiego pobytu gdzieś na okolicznych lodowcach. Wejście na Wildspitze może też być częścią dłuższych wędrówek w rejonie - w okolicy znajdują się czynne w okresie schroniska oraz winterraumy w nieczynnych (Uwaga! do niektórych winterraumów należy wcześniej zabrać klucz w dolinie - pomocne jest członkostwo w OeAV).

Naszą ekspresową turę zaczynamy w miejscowości Mittelberg, na końcu doliny Pitztal. Środek transportu zostawiamy na parkingu przy dolnej stacji „kreta” (podziemnej kolejki wywożącej do ośrodka narciarskiego Pitztaler Gletscher położonego na lodowcu Mittelbergferner) Pitztalexpress. Kupujemy specjalny bilet dla turowców (wyjazd kolejką i wyciągami do Mittelberg Joch) i ruszamy „kretem” do góry. Jeżdżenie czymś w rodzaju metra jest (przynajmniej dla mnie) stresujące toteż z ulgą wysiadamy w Bergstation. Stąd zjeżdżamy wzdłuż wyciągu do stacji najdłuższego w okolicy orczyka prowadzącego na Mittelberg Joch. Dajemy się wciągnąć na przełęcz, skąd zjeżdżamy kilkadziesiąt metrów na lodowiec Taschachferner. Tam zakładamy foki i ruszamy w kierunku południowo - zachodnim. Jeżeli stan lodowca nie jest zadowalający to wiążemy się. Należy raczej trzymać się śladów - rejon jest popularny i z reguły podejście na Wildspitze jest solidnie wydeptane. Kierujemy się na szczyt o prawie dokładnie piramidalnym kształcie: Hintere Brochkogel. Cały czas poruszamy się mając po lewej strony ostro opadające zerwy lodowca a powyżej nich grań prowadzącą w kierunku Wildspitze. Idziemy stosunkowo płaskim terenem, tuż poniżej Brochkogla docieramy do stromego podejścia - mamy dwie możliwości dalszej drogi: podejść prosto w górę kierując się na Brochkogel lub ominąć strome podejście dalekim zakosem w prawo. Decyzję należy podjąć na podstawie stanu lodowca (opadający stromo fragment jest często uszczeliniony) oraz śladów tubylców - z reguły biegną bezpieczniejszym wariantem. Wychodząc prosto lub zakosem dochodzimy do stóp piramidy szczytowej Brochkogla, gdy śnieg jest wywiany wygląda ona niczym diament wystający z lodowca. Niestety taki widok, pomimo, że ładny, nie wróży nam dobrze - prawdopodobnie nasz cel, Wildspitze, również będzie słabo nasnieżony. Dalej udajemy się nieco na północ, kierując się do kotła znajdującego się pod szczytem Wildspitze, charakterystycznym „garbatym” masywem ozdobionym w najwyższym punkcie klasycznym dla Austrii krzyżem. Kierujemy się w stronę szczytu zbaczając jednak w stronę jego południowej grani. W zależnie od warunków śniegowych narty zostawiamy na grani. lub pod samymi skałami wierzchołka. Dla doświadczonych skialpinistów istnieje możliwość zjazdu zjazdu spod samego szczytu z grani biegnącej na północny wschód (Jubilaumsgrat). Pomiędzy Hintere Brochkogel a Wildspitze znajduje się przełęcz Mitterkar Joch przez którą prowadzi popularna, letnia droga na Wildspitze z schroniska Breslauer Hutte.

Ze szczytu (o ile nie zdecydowaliśmy się na zjazd) schodzimy do pozostawionych nart i zjeżdżamy wzdłuż drogi podejścia. Po dojechaniu pod przełęcz Mittelberg Joch jedziemy dalej wzdłuż lodowca Taschachferner, kierując się na zachód. Po przejechaniu ok. 2.5 kilometra kierujemy się na północny -zachód nad jęzor lodowca opadający się do doliny Taschachtal. Dojechawszy nad jego przełamanie musimy je pokonać lawirując wśród szczelin i seraków. Na grzędzie po lewej stronie lodowca widoczne jest schronisko Taschhutte - zamknięte w zimie z czynnym winterraumem. Poniżej lodowca czeka nas najmniej przyjemna część wędrówki - musimy pokonać kilka kilometrów doliny Taschachtal. Niestety nachylenie jest na tyle małe, że przez cały czas musimy ostro pracować kijami. Dojeżdżamy nad parking pod kolejką gdzie zostawiliśmy samochód.

Możemy też przyjąć inny wariant powrotu w dolinę. Dojechawszy pod przełęcz Mittelberg Joch wychodzimy na przełęcz (nie zakładamy fok - te kilkadziesiąt metrów najlepiej pokonać „z buta”). Z przełęczy zjeżdżamy w stronę tras biegowych wyznaczonych pomiędzy ośrodkiem narciarskim a schroniskiem Braunschweiger Hutte. Staramy się jechać północną odnogą trasy (trasa jest uformowana w długą pętlę). Mniej więcej w połowie odległości do schroniska musimy odbić w dół wzdłuż opadającego w dół, do doliny jęzora lodowca. W miejscu gdzie zaczyna się zjazd stoi (lub stała) tablica z informacją, że prowadzi tędy zjazd dla narciarzy „z doświadczeniem górskim”. Na początku obniżeniem terenu (gdy nie spotkamy tablicy to musimy wyczuć, pomagając sobie mapą gdzie się ono zaczyna) a następnie systemem żlebików dojeżdżamy do niewielkiego kociołka. Pomimo tego, że na pierwszy rzut oka nie bardzo widać możliwość wyjazdu, ruszamy do jego prawej dolnej części. Tam odchodzi kilkudziesięciometrowa wąska półka, którą przedostajemy się na stoki śnieżne wyprowadzające nas na dno doliny. Jeżeli mamy podejrzenia co do stanu śniegu lub naszych umiejętności to półkę bezpieczniej pokonać bez nart - jest na tyle wąska że szeroki plecak może nam przeszkadzać. W ogóle, cały zjazd tym wariantem jest polecany raczej przy dobrych i nie lawiniastych warunkach. Ostatnimi czasy, oglądając mapkę Pitztal - Gletscher zauważyłem adnotację o planowanym zjeździe tamtędy w dolinę, być może, gdy drogi czytelniku będziesz czytał te słowa wybudowana tam zostanie nartostrada. Byłoby to niestety dużą szkodą. Gdy dotarliśmy do dna doliny dojeżdżamy już bez przeszkód do Mittelbergu.

Jeżeli chcemy spędzić trochę więcej czasu w tym rejonie, lub przyjechaliśmy tak późno, że na całą turę może nie starczyć nam czasu możemy trasę pokonać w odwrotnym kierunku. Z Mittelbergu ruszamy wtedy na fokach w górę doliny Taschachtal. Celem naszym będzie schronisko Taschach Hutte - docieramy do niego opuszczając ślady prowadzące spod Mittelberg Joch poniżej jęzora lodowca Taschachferner. Kierujemy się na grzędę - jako punkt orientacyjny powinien nam służyć wyciąg towarowy. W schronisku znajduje się przyjemny winterraum z piecem, zapasem drewna i pryczami (Uwaga! informacje te pochodzą sprzed paru lat - najlepiej zadzwonić do dzierżawcy przed wyjazdem). Schronisko to jest mało uczęszczane - goszcząc tam kiedyś w końcu kwietnia roku byliśmy (jak wynikało z książki) pierwszymi gośćmi od połowy października. Po komfortowym noclegu ruszamy dalej - musimy dostać się z powrotem na ślady prowadzące pod Mittleberg Joch. W zależności od warunków śniegowych i stanu lodowca możemy spróbować wtrawersować w lodowiec prosto ze schroniska lub zjechać niżej na szlak poniżej lodowca. Dalej wędrujemy wzdłuż lodowca pod przełęcz, na której widoczne są stacje wyciągów narciarskich a dalej już zgodnie z powyższym opisem na Wilspitze.

Opisywany rejon może też być znakomitym punktem startowym na dłuższą wyprawę w kierunku lodowca Gepatschferner i górującego nad nim szczytu Weisskugel czy też zakończeniem długiego trawersu Alp Otztalskich wzdłuż granicy z Włochami. Ale to już temat na oddzielną opowieść.